Polwysep.pl     kamera - obraz na żywo   |   pogoda   |   e-kartki   |   galeria zdjęć   |   księga gości   |   linki




Nie będzie zamknięcia Zatoki Puckiej!

Zatoka Pucka wciąż otwarta dla sportów wodnych – na czwartkowym spotkaniu ws. projektu ochrony zatoki

ekolodzy wypracowali kompromis ze sportowcami. Konsultacje w tej sprawie zorganizował Urząd Morski w Gdyni po głośnej internetowej petycji "STOP dla zamykania Zatoki Puckiej". Entuzjaści sportów wodnych, mieszkańcy i miłośnicy regionu obawiali się, że ekolodzy doprowadzą do zamknięcia akwenu.

O sprawie zrobiło się głośno na początku grudnia. Środowisko entuzjastów sportów wodnych nagłośniło projekt ochrony przyrody Urzędu Morskiego w Gdyni tworzony przez Instytut Morski. Według jego początkowych zapisów Zatoka Pucka, której pewna cześć należy do obszaru Natura 2000, miałaby zostać zamknięta dla sportów wodnych.

Nie zamkną akwenu

W czwartek w specjalnym spotkaniu poświęconym tematowi udział wzięło ponad 100 osób. Dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni Andrzej Królikowski zapewnia, że nigdy nie było mowy o całkowitym zamknięciu zatoki. Jak tłumaczy, chodzi o wypracowanie kompromisu między człowiekiem, a przyrodą.

– Nie będzie żadnego zamykania akwenu, tylko ujścia rzek będą zamykane w celu ochrony ptaków, ale tam nigdy nie było praktyki sportów wodnych. Z kolei Ryf Mew ma być tylko częściowo niedostępny – tłumaczy.
Na propozycje dyrektora przystali obecni na konsultacjach ekologowie oraz sportowcy. W rezultacie plan ochrony zakłada zakaz jakiegokolwiek pływania w rejonie ujść rzek Płutnicy i Redy oraz na połowie Suchej Rewy. Swobodnie po zatoce będą mogły pływać też kutry rybackie oraz działać będą mogły szkółki kitesurfingowe.

Jednostki w ślizgu?
Największe kontrowersje wywoła dyskusja na temat jednostek pływającym w tzw. ślizgu, czyli w najszybszy możliwy sposób. Wątpliwości co do zakazu takiego pływania miał windsurfer, Wojciech Brzozowski, który przed konsultacjami tłumaczył reporterowi TVN24, Adamowi Kasprzykowi dlaczego ta kwestia jest tak ważna.
– To nie do zaakceptowania przez szkółki, grupy szkoleniowe i przez olimpijczyków. Nie jesteśmy w stanie prowadzić szkoleń nie pływając ślizgowo pontonami, teraz jesteśmy w stanie obsłużyć grupę młodzieży jednym pontonem, w innym przypadku musielibyśmy mieć kilka takich jednostek, bo nie dałoby rady szkolić na jednej. Wtedy podnoszą się bardzo koszty – wyjaśniał.

Po spotkaniu dyrektor Królikowski zapewnia, że udało się wypracować kompromis.

- Ustalono, że jednostki będą mogły pływać, ale nie w ślizgu. Przepis nie będzie obejmował trenerów i opiekunów zabezpieczających szkółki żeglarskie i regaty. Jednym słowem prywatne łodzie mają "nie szaleć"– wyjaśnia.

Jak tłumaczy dyrektor, zarządzenie Urzędu Morskiego zawierające ustalone zasady zostanie wprowadzone w życie z początkiem roku.

źródło: www.tvn24.pl